Wakacje życia
Na te wakacje czekałam ostatnie 3 miesiące. Od chwili gdy Anka zaprosiła mnie do siebie, i wysłała bilet do San Francisco. Totalne szaleństwo. Rzadko wyjeżdżam za granicę, a do Stanów Zjednoczonych nie sądziłam, że kiedykolwiek pojadę.
Anka to moja przyjaciółka, jeszcze od piaskownicy. W czepku wręcz urodzona. Poznała przez internet swojego wymarzonego mężczyznę poznali się w Londynie, w połowie drogi, a pół roku później porzuciła polskie życie i wyjechała do niego, do USA. Teraz po 2 latach, kiedy już na dobre się tam zadomowiła, zaprosiła mnie do siebie. Na cały miesiąc. Nie było łatwo dostać tak długi urlop, ale udało się.
Lot był długi, ale na szczęście większość przespałam. Gdy zobaczyłam ja na lotnisku, wręcz promieniała. Jeremy, jej facet, był właśnie w podróży służbowej, więc miałyśmy kilka dni żeby nadrobić zaległości.
Zabrała mnie do ich pięknego domu, na obrzeżach miasta. Był piękny. I miał olbrzymi basen z tyłu. Jedyne co Anka była niepocieszona bo od kilku tygodni non stop woda była w nim brudna, i żaden specjalista nie potrafił jej pomóc. Zaskoczyło mnie to. Kiedyś czytałam o tym jakiś artykuł. I od razu wiedziałam, że to filtry basenowe się zapchały. Dzięki temu kolejny wieczór w gorącym mieście spędzimy w czyściutkim basenie. Tak. Wakacje życia. A kto wie, może i ja poznam tam tego jedynego ?